środa, 31 lipca 2019

Szczęki 6

Z racji, że wygrałeś życie na nowo to i ze sportem ci ostatnio bardziej po drodze. Znów stajesz się królem ping-ponga, raz w tygodniu wcielasz się w Szarapową. Ostatnio też częściej zdarza ci się prowadzić swój (lub pożyczony w czasie wakacyjnych wojaży) dwukołowy pojazd napędzany nożnie przy pomocy pedałów.

Ok, ale wracając do wątku przewodniego. Pewna bardzo aktywna postać z twego najbliższego otoczenia (o pięknej aparycji i wyśmienitym charakterze) nakłoniła cię też do powrotu na akwen wodny typu krytego. Po pierwsze, należało wybrać taki, na który póki co będziecie się wybierać celem ćwiczeń rozruchowych, przywracających sprawność pływacką. Wybór padł na basen, gdzie nie jest wymagany...czepek. Ot co! Kto z własnej nieprzymuszonej woli chce wyglądać niczym kolorowy i dość mało-ruchliwy (na chwilę obecną) plemnik? 



No i stało się. Pierwsza od 1975 roku wizyta na basenie wiązała się z łapaniem tchu między kolejnymi długościami, tak by nie wyzionąć na nim ducha, a tym samym nie narobić problemów jego właścicielom i ratownikom. Ich brzuchy z pewnością nie ułatwiały by akcji ratunkowej. Ale pierwsze koty za płoty. Kolejne mokre spotkania będą już tą samą, co dawniej - przyjemnością! Tak przynajmniej myślałeś...

Podejście numer dwa. Godzina osiemnasta nie była najlepszym wyborem. Tłumy takie, że można by sądzić, że to premiera najnowszej, rozszerzonej wersji 500+. Ale nic z tych rzeczy. To po prostu ludzie kochający najbardziej w świecie pływanie o godzinie osiemnastej. Nie ma się co jednak łamać, lepiej wybrać czym prędzej jeden z torów. Wybór przypadkowy - tor pierwszy. Wszystko ładnie pięknie, do chwili gdy po dziesiątej bodajże długości, otrzymujesz szlag w żuchwę od 80-letniego staruszka, któremu przypomniało się, że przed śmiercią dobrze byłoby nauczyć się pływać. Szanujesz takich ludzi! Autentycznie. Jednak do czasu, gdy nie zaczynają cię okładać swoją pomocnicza deską, niby styropianową, a ciężką jak cholera. 

Sytuacja powtarza się również za jakiś kwadrans jeszcze dwukrotnie. Tym razem ofiarą pada twoja towarzyszka. Mając zdecydowanie mniejsza tolerancję na uderzenia ze strony emerytowanego pływaka amatora, postanawia wyrwać mu narzędzie zbrodni z rąk, rzucając przy tym wrogie spojrzenie. Dziadek zostaje pokonany! 

Radość nie trwała jednak długo. Do osób wcielających się w żaby oraz inne płazy i tych lubiących szybkość kraulowców, dołącza gromadka dzieci, które za namową ojca-Janusza postanawiają wskakiwać do basenu na łby osób już tam przebywających. Tego to już za wiele! Zycie ci miłe, zmieniasz więc tor przeszkód. I to w trybie pilnym. Szczęśliwie ukańczasz trening na czterdziestu długościach. Z wody wychodzisz, czując się niczym młody bóg. Sport to jednak zdrowie! Dobrze, że możesz o tym napisać. Powiedzieć byłoby ciężko. Szczęki bolą do dziś.


piątek, 26 lipca 2019

Bo najtrudniejsze bywają banały



ciąg dalszy następuje...


Psiak żyje. Ma się dobrze. Zjada już nawet swe psie-przysmaki. Wszystko jest zatem w jak najlepszym psim-porządku. 

Warto przy tej okazji zastanowić się jednak, może nie tyle nad samymi psimi-żołądkowymi dolegliwościami, co nad spojrzeniem na problem ''nieco'' szerzej. 

Jako osobnik mocno wkręcony w tematykę rozwoju świadomości i wszystkiego co się z tym łączy, przeczytałeś ostatnio coś bardzo interesującego i banalnego zarazem. Otóż, czy możliwe jest by stwierdzić, że czujemy się dobrze, wspaniale, wyśmienicie gdybyśmy od czasu do czasu nie czuli się źle, kiepsko, niewyraźnie? Ano właśnie! 

Nie możesz być szczęśliwy bez uprzedniego bólu, zmęczenia, smutku. Tłuste lata przychodzą po chudych, a po burzy wychodzi słońce. Gdyby piękna pogoda utrzymywała się nieustannie, czy kogoś by to cieszyło? Całoroczne lato lub ciągła zima? Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy nie złapał się na tym, jak wspaniałe uczucie ogarnęło go na przełomie marcu i kwietnie, gdy poczuł wreszcie ''wiosnę w powietrzu''? Przytulanie ukochanej osoby 24h/dobę przez siedem dni w tygodniu, również grozi poparzeniem miłosnym. A jak przyjemne może być to samo po kilku dniach tęsknoty?! Z kolei mogąc cieszyć się obecnością obojga rodziców do późnej starości, człowiek prawdopodobnie nie zdaje sobie sprawy jak wielkim jest szczęściarzem. Po stracie jednego, drugi staje się zaś...wszystkim.

Cierpienie, jakkolwiek pojmowane, jest więc po to, by za chwilę, za kwadrans, tydzień, czy za dziesięć lat móc poczuć to pier****** szczęście.





Nie pozostaje zatem nic innego jak życzyć wszystkim cierpiącym mało marudzenia i przyjemnego wyczekiwania na swój błogostan... :)

NB

poniedziałek, 22 lipca 2019

Czy jest na sali weterynarz?!

Nigdy nie pałałeś jakąś wielką miłością do zwierząt. Ba, nawet swoich. Owszem, nie jesteś w stanie patrzeć na cudzą, a więc i zwierzęcą krzywdę. Serce ci się kraje słysząc jak bestialskich czynów dokonują nieraz osobniki przypominające zaledwie człowieka. Jednak pozwalanie psom przykładowo na lizanie twarzy, jedzenie praktycznie z jednego talerza i tym podobne praktyki, uważasz za grubą przesadę. Ale wiadomo, co kto woli. 

W ni to krótkim, ni długim żywocie, na twej drodze stanęło już kilka różnych gatunków z królestwa zwierząt. Dzieciństwo na pewno kojarzy Ci się z żółwiem. Maleńki gadek wodny o zacnym imieniu Alfred zginął jednak śmiercią tragiczną. Najprawdopodobniej na skutek szoku termicznego jakiego doznał w swoim okrągłym królestwie, pełnym plastikowych palemek. Jego los podzieliła również papuga, bezimienna, bodajże. Wpadając za meblościankę o wymiarach 5m x 3m utrudniła sobie mocno drogę ewakuacyjną. Uszkodziwszy pewne części swego ptasiego ciała, nie pożyła długo biedaczka. 

Były jeszcze rybki. Tak, pamiętasz je. Ładne były, przynajmniej do czasu, gdy nie wylądowały w brzuchach swoich sąsiadów - glonojadów. Albo to ślimaki je pożarły? A może to glonojady zjadły ślimaki, które następnie zjadły rybki? Tak czy inaczej, jak ten łańcuch pokarmowy by nie wyglądał, nie skończyło się to dobrze. Akwarium zostało. Lokatorów brak. 


Na twym koncie była też cała seria relacji z czworonogami. Różne rasy, najróżniejsze temperamenty. Zawsze jednak mniej lub bardziej cię irytowały. Spełniały jednak swoją rolę, a mianowicie obrońców domu, jako najgłośniejszy alarm w okolicy. Tym razem każdorazowo śmierć następowała ''na szczęście'' z przyczyn naturalnych...

Psina której adres tożsamy jest z Twoim aktualnym, to zupełnie co innego! Choć nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Pierwsze tygodnie życia zastanawiałeś się bowiem, czy nie jest to przypadkiem jakaś krzyżówka z zającem. W życiu nie widziałeś bowiem psa przypominającego owłosiony kauczuk. Uczucie jednak nadeszło. Obecnie kilkuletni, najpiękniejszy na świecie rasowy kundelek to twoja prawdziwa miłość. Nie podejrzewałeś, że tak często będziecie robić wspólne wypady na miasto lub strzelać sobie selfiki. Jesteś też pewien, że ta psina ma bardzo wyjątkową duszę. Jakby ludzką? Poza tym wrażliwiec z niej zupełnie jak ty, z tymże na czterech łapach.

Dzisiaj mocno zaniepokoiło cię jej złe samopoczucie. Czasem bywa bardziej markotna, jednak czujesz, że tym razem to nie sprawa babskich hormonów. Snuje się po placu. Smutek aż wylewa się z oczu, nie ma wreszcie ochoty na ulubione psie-ciacho. Jej coś jest! - myślisz. Jeśli do rana ''to coś'' nie przejdzie, konieczne będzie jechać do lekarza. Póki co wpadasz jednak na pomysł, aby uśmierzyć jej nieco dolegliwości. Jeśli dobrze odczytałeś symptomy, postanawiasz czym prędzej zaparzyć... ziółek na trawienie. Skoro tyle was łączy, więc może i jej pomogą? 
c.d.n.


niedziela, 14 lipca 2019

Lipiec w pełni, czyli belfer na wolnym

Podobno wybierając się na urlop powinniśmy planować wyjazdy trzytygodniowe. Mało kto może sobie pozwolić na taki luksus, no chyba że wybrał bardzo atrakcyjną na obecnym rynku pracy - szkolnictwo. Wolnego multum. Coraz mniej wymagająca młodzież. Prestiż coraz większy. A i płaca aspirująca do lidlowskiej. Czego chcieć więcej?




Dlaczego wskazane są aż trzy tygodnie? Otóż, pierwszy tydzień wakacji to przystosowanie się do nowego miejsca, gdzie przyszło nam wypoczywać. Nawet we własnym domu, po szalonych ostatnich miesiącach, trzeba się zaaklimatyzować. Drugi - odpoczynek właściwy (tak jakby poprzedni nie był). Trzeci z kolei to już płacz i rozpacz na samą myśl o powrocie do szarej rzeczywistości. Wracając do wolnego od pracy w edukacji...

Dzisiejsza data: czternasty lipca. Czas, kiedy zaczynasz dochodzić do siebie. Powoli dociera do ciebie, że rzeczywiście masz urlop. Co prawda przymusowy. W obawie przed społecznym linczem, narzekać jednak nie będziesz. Jest to też moment, kiedy przestajesz budzić się w nocy zlany potem, myśląc, że zaspałeś lub zapomniałeś wykonać czegoś, co miało związek z szeroko rozumianym krzewieniem oświaty. Każdego dnia, a raczej nocy, kładziesz się coraz później i później. Wiesz, że ranki dziwnym trafem wydłużyły się, więc możesz sobie na to pozwolić. Tak na marginesie, czyżby globalne ocieplenie miało coś z tym wspólnego?

Kolejną bardzo ciekawą kwestią jest fakt, że Twoi znajomi wyrastają teraz jak grzyby po deszczu. Kajet wypełniony po brzegi. Postanawiasz bowiem spotkać się z wszystkimi, których ostatni raz widziałeś dawno, dawno temu. Nawet tymi, którzy mieszkają za górami, za lasami. Mowa tu też o osobach, które mimo, że spotykasz regularnie. Chcesz jednak nacieszyć się tymi relacjami nim nadejdzie złowieszczy wrzesień. 

Co jednak najważniejsze, masz teraz czas na kontakt ze swoją prywatną, osobistą... duszą. Widujecie się codziennie. Regularnie jak chyba nigdy. Ale o tym przy następnej kawce z blogiem w ręku. Albo odwrotnie? :)

Pozdrowienia dla wszystkich przed, po i w czasie urlopów! 

NB