poniedziałek, 3 lutego 2020

Dzień świra - część II nieostatnia



Podobno dorosłość zaczyna się, gdy ''Dzień świra'' przestaje śmieszyć, a zaczyna smucić. Tak też było i w twoim przypadku. Do dzisiaj...

Rzeczywiście oglądając niedawno po raz enty Kondrata w roli pechowego belfra, pełnego natręctw stwierdziłaś: ''żal mi chłopa''. Wszystkie wcześniejsze ultra-dziwne zachowania i absurdalne historie bawiące do łez, jakoś przestały cię śmieszyć. Zupełnie. 

Nie sądziłaś jednak, że sinusoida odbioru tego typu kreacji może znów zmienić swój kierunek. Mało tego, w najśmielszych nawet snach, nie wyobrażałeś sobie, że pewnego dnia zasłużysz na rolę główną! Ale do rzeczy.



Po powrocie z pracy w szkolnictwie, które pełne jest wyzwań, głównie natury psychicznej, logistycznej, technicznej, detektywistycznej, jak również tych z zakresu sądownictwa, postawiasz dać ponieść się wreszcie prozie dnia codziennego. Przy tym wszystkim, zapragnęło ci się natychmiastowe uporządkowanie swego życia. Padło na ugotowanie kaszy na dzień kolejny, tak by obiad po powrocie z pracy czekał na ciebie, a nie odwrotnie. Gotowa kasza jako remedium na wszystko. 

Nastawiasz gaz, czekasz na bąbelki, i gdy tylko te się pojawiają wrzucasz kaszę i opuszczasz pomieszczenie kuchenne. Aby maksymalnie wykorzystać tzw. czas wolny nastawiasz jedno pranie. Drugie składasz, kolejne odnosisz we właściwe miejsca. Po kilku dłuższych chwilach do twych nozdrzy dociera dziwnie znajomy zapach. Mądrzejsza o pewne doświadczenia, nie wąchasz już siebie sprawdzając, czy to przypadkiem nie twój zapach po wizycie w osiedlowym solarium. Tym razem od razu dajesz nura na dół. Cel - kuchnia. Twoje obawy potwierdziły się. Kolejny garnek uświetni niebawem lokalne wysypisko śmieci. Nie byłoby w tym nic strasznego, ani niesamowitego gdyby nie fakt, że szafka z tego typu sprzętem zaczyna świecić w twoim domu pustkami. 

Postanawiasz nie załamywać się. Kolejny raz jakoś to sobie tłumaczysz. A to zodiakalnym roztargnieniem, a to natłokiem sprzecznych zadań w pracy, a to faktem, że był stary, więc może to i lepiej. Teraz zaczynasz jednak podejrzewać nawet, jakby to powiedział Boguś Linda ''bo to zły garnek był''. Z natury uparta, powtarzasz procedurę z naczyniem numer dwa. Nastawiasz gaz, czekasz na bąbelki, i gdy tylko te się pojawiają wrzucasz kaszę i opuszczasz pomieszczenie kuchenne.  W tej samej chwili od serdecznej koleżanki otrzymujesz nie lada wyzwanie - test osobowości. Mimo, że już kiedyś go rozwiązywałaś, nie możesz przecież przejść obojętnie. Poza tym to sprawa życia i śmierci. Po kilku dłuższych chwilach do twych nozdrzy dociera dziwnie znajomy zapach. Mądrzejsza o pewne doświadczenia (…) od razu dajesz nura na dół. Cel - kuchnia. Twoje obawy potwierdziły się. Kolejny garnek uświetni niebawem lokalne wysypisko śmieci...

I tutaj następuje moment, w którym "Dzień Świra" znów zaczyna cię bawić do łez. Do tego stopnia, że wykorzystujesz wszystkie dostępne w domu chusteczki, a brzuch pobolewa nawet po kilku godzinach.

2:0 dla garów. Postanawiasz nie załamywać się. Kolejny raz jakoś to sobie tłumaczysz (…) Żart! Podejmując wyzwanie, mogłabyś być pewna telefonu Koterskiego z propozycją zagrania głównej roli pechowego belfra, pełnego natręctw, w drugiej części klasyku.

P.S. A skoro wszechświat tak upiera się, żebyś nie jadła tej obrzydliwie zdrowej kaszy, wyskoczysz na kebab!

6 komentarzy:

Gosia pisze...

Ani mówiłam, RYŻ! Wszechświat daje Ci znaki, za dużo tej kaszy hehehe
Najgorzej, że te wszystkie garnki to prawie moja sprawka, jeden tylko należy do osobnika P.! :P
P.S. Dobry kebsik jest w Bytomiu :P

AntoniGrycuk pisze...

Tak... :)
Masz Ty poczucie humoru, trzeba Ci przyznać. Aż się chce Cię opieprzyć, że tak mało piszesz tekstów stricte literackich, co jednak nadrabiasz na blogu. Notabene te tutaj świetnie się nadają na książkę. Poważnie! Ja chętnie bym cos takiego kupił.
Ale wracając do tekstu. Tu jest nie tylko "Dzień świra", ale i "Dzień świstaka" :)
A ta woń po solarium zostanie ze mną dłuuugo :)

Pozdrawiam

(NIE)ZŁY BELFER pisze...

Gosiu, bardzo dziękuję za odwiedziny i ustosunkowanie się do mojej rozprawki :) za rady i porady życiowe również wielkie dzięki. Pozdrawiam Cię i zapraszam ponownie w me skromne progi :)

(NIE)ZŁY BELFER pisze...

Antoni, cieszę się że znów Cię u siebie goszczę. Dzięki wielkie, choć myślę, że to nie moja zasługa raczej. Jak to mawiają - ''gena nie wydłubiesz'', wiesz jak :) Jeśli do takowej książki kiedyś dojdzie, mam tu na myśli lata 2040/50 :) jeden egzemplarz trafi oczywiście w Twoje ręce. Masz to jak w banku. Bardzo Ci dziękuję za wsparcie mnie w piśmiennym odrodzeniu. Pozdrawiam serdecznie!

Anonimowy pisze...

Znow swietny tekst.Mnie rowniez "Dzien swira" mniej smieszy niz jeszcze kilka lat temu.Tragizm tej postaci,jego choroba i to jak nia jest zmeczony i jak niezadowolony jest sam z siebie wprawia wrecz w smutek.A te garnki to az niemozliwe,zektórych spalilas dwie kasze :) juz to napisalem raz pod twoim wpisem i napisze drugi raz,co za gapa z ciebie :) pamietaj,ze gdy gotujesz to inne rzeczy musza zejsc na drugi plan :P ale w sumie dzieki temu masz ciekawe rzeczy do opisywania.

(NIE)ZŁY BELFER pisze...

Dziękuję bardzo za miłe słowa i kolejną dawkę motywacji :) Zapraszam do dalszego czytania lub ewentualnego sprezentowania mi jakiegoś nowego rondelka. Jedno i drugie wsparcie mile widziane ;)