piątek, 7 kwietnia 2017

Raj, hałas i cierpiący pęcherz, czyli dlaczego szkolna przerwa nie jedno ma imię


Jak to rzeczywiście punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. A dokładniej chodzenia. Lata wstecz (chodząc do szkoły  jako nieletni) przerwę traktowało się niczym...wybawienie! Nie bójmy się tego stwierdzenia. Prawdziwy raj na ziemi! Coś lepszego nawet niż podwójna wieczorynka, czy gałka lodów truskawkowych dodana przez panią ekspedientkę extra.

Mimo, że nauczyciele gdzieś się przewijali, można było robić wszystko, o czym się tylko zamarzyło. No wiadomo, prócz obijania czyjejś facjaty - nawet w słusznej sprawie. A nie mając tabletów, czy smartfonów, marzyło się o rzeczach banalnie pięknych.  Przepis na przerwę dziewcząt wyglądał mniej więcej: guma do skakania plus wierne współtowarzyszki zawsze zwarte i gotowe. Na przegadanie jej od pierwszej do ostatniej sekundy - również. Nawet, gdy chłopaki trochę przeszkadzali, nie było to wcale takie złe.


Pełna testosteronu wersja raju była z kolei tą zakazaną. Spuszczenie komuś łomotu nie było zbytnio aprobowane. Swój nadmiar wigoru chłopcy musieli wyładowywać zatem w inny sposób. A jak nie robić tego łatwiej i przyjemniej niż przez maltretowanie płci przeciwnej? Narzędzie stanowił często znany ''berek''. Wiadomo było z góry, jaką rolę pełnić będą oni, a jaką dziewuchy. Nawet bez zgody tych drugich. Ale co by się WTEDY nie działo, miało swój urok. Magia jakaś?

A TERAZ? Matko Boska Częstochowska... Nie ciemno, nie zimno, a wilki jakieś. Wyją, piszczą. Łeb ma pęknąć. Gdyby nie fakt posiadania czaszki, mogłoby faktycznie do tego dojść. Dziesięciominutowa daje jeszcze szanse przeżycia. Ale obiadówka? Kryj się kto może! A pęcherz? No właśnie! W tym miejscu wszyscy zawsze tylko o biednej głowie... a co z pęcherzem? Piramida potrzeb Maslowa mówi wprost: najważniejsze są potrzeby fizjologiczne! Nie bez powodu znajdują się przecież u samych jej podstaw. A tu proszę walczymy z naturą. Lekcja - dyżur - lekcja - dyżur - lekcja-dyżur. Wytłumacz mu teraz, że ma Ci dać święty spokój. I nie biadolić jak to bardzo stęsknił się za swoją ukochaną z inicjałami WC.

Są jednak na świecie i osoby wykonujące normalną pracę biurową. Epitet normalna nie został tutaj użyty przypadkowo. Mają oni przecież ten przywilej, iż zawsze mogą powiedzieć: ''Drogie pismo siedź tu proszę grzecznie, zaraz wracam''. I faktycznie po powrocie jest dokładnie tam gdzie było. W haśle, że papier jest cierpliwy jest chyba sporo prawdy.

 A teraz spróbujmy zastąpić wyraz ''pismo'' - ''dzieckiem''. Po relaksującej przerwie przychodzi czas na lekcję, która przecież również jest odpoczynkiem samym w sobie. Hipotetycznie wychodząc z zajęć  (na co i tak nie pozwalają przepisy) za potrzebą wyższego rzędu, i po powrocie do sali - na milion procent czeka nas zawał serca i to w dodatku bez szansy na zgon. Co może do niego prowadzić?  Przykładowo nowe zjawiska, jak chociażby  tęczowa plama na ścianie, dotąd nieujawniająca się w tym miejscu. Zmniejszona ilość krzeseł i ich konfiguracja, z czego dwie sztuki zmieniły być może swoje miejsce urzędowania... o jakieś dwa piętra. Tablica zawieszona w całkiem innowacyjny sposób nogami do góry, w poprzek, a może wspak. Czy wreszcie widelec pochodzący ze szkolnej stołówki, który jakimś cudem widnieje teraz jako ozdoba jednego z gniazdek, powodując przy okazji wybicie korków w całym budynku.

Tyle zagrożeń w kontekście jednego spuszczenia wody w muszli klozetowej? Nie opłaca się. Trzeba więc TO chyba przełożyć na później.




Brak komentarzy: