piątek, 11 stycznia 2019

Piątkowa impreza z siostrą


Większości osób, piątek kojarzy się bardzo dobrze. Nic dziwnego. Jak wiadomo, dzieją się wtedy rzeczy bardzo przyjemne. To dzień spotkań ze znajomymi w miejscach, gdzie już sama atmosfera działa jak relanium po stukilowym tygodniu. Oczywiście ten przykład, zaczerpnięty został z czasów twojej młodości. Teraz piątkowy wieczór kojarzy ci się raczej, z paczką popcornu i głupim serialem. Co nie zmienia faktu, że nadal jest to jak plaster miodu na twe serce. 



Jednak ostatnimi czasy, piątek mocno zmienił karnację. Przybiera teraz barwę czarną. I nie chodzi tu o kupowanie zbędnych bubli po zaniżonych niby cenach, w ilościach iście amerykańskich. Bo stąd właśnie to dziadostwo do nas przylazło. Większość piątków to twoje spotkania ze służbą zdrowia, twarzą w twarz. Ot, co! Białe kitle, czarny piątek. Horror jak ta lala, straszniejszy nawet niż kultowa Chucky. 

W tym tygodniu doskonale zdawałaś sobie sprawę z kilku kwestii. Mianowicie, od dłuższego czasu wiedziałaś, że to właśnie w piątek masz kontrolę jakości palucha. Żeby tego było mało, zorientowałaś się też, że po poniedziałku ma przyjść wtorek, po wtorku środa, po środzie czwartek, a po nim - on. Ból egzystencjalny, lub inaczej ''wizyta u specjalisty,'' jak ją fachowo w służbie zdrowia nazywają. 

Gdybyś szła do dentysty z pewnością umyłabyś zęby, do ginekologa wiadomo co, więc przed odwiedzinami u ortopedy postanowiłaś gruntownie wyszorować swe kończyny dolne. Czemu dwie, skoro tylko jedna jest na L-4, a druga we względnie dobrej formie? A skąd masz wiedzieć, czy spec od urazów będzie chciał zobaczyć jedną, czy obie siostry? Wizyta na trzynastą. W związku z tym już od dziesiątej poczyniłaś przygotowania, niczym do balu maturalnego. Tak wypielęgnowanych stóp nie powstydziłyby się nawet topowe gwiazdy Hollywood. Wypucowane do granic możliwości paluchy, a wśród nich jedna mała czarna owieczka W zasadzie to bardziej czerwona. Gdyby nie to, że twoja żaróweczka nadal świeci w ciemności, do swej stylizacji  dorzuciłabyś pewnie brokatu. Jak szaleć, to szaleć!

Już po kilku minutach od wejścia do klubu ''Przychodnia'', zdajesz sobie sprawę, że przychodzą tu same sztywniaki. Tylko siedzą i ściany podpierają. Na parkiecie nie lepiej, zdrowa bliźniaczka w ogóle nie  miała możliwości pokazania swoich wdzięków, a choróbka - tylko przez sekundę i to bez sprawdzenia jej organoleptycznie, nie licząc pobieżnego rzutu okiem. Zastanawiasz się, czy lekarz cierpi właśnie z powodu kataru. Jak bowiem inaczej wyjaśnić całkowity brak reakcji na cudowną woń wydobywającą się z twojego obuwia? Tak, to na pewno wina przeziębienia. Przełknęłaś jakoś to, że z tańców dzisiaj nici, jednak to co cię teraz martwi, to by po tej imprezie nie zacząć utykać mocniej - od nadmiaru tych wszystkich leczniczych maści różnej maści. I pomyśleć, że wieki temu powodem takich problemów bywał alkohol. 

Brak komentarzy: