czwartek, 10 stycznia 2019

Nie taka zwykła rozmowa przy płocie


Przez otwarte okno, szczególnie latem, często słyszałaś śmiech i wesołe wrzaski. Ich źródłem były dzieciaki, a dokładniej taplający się w dmuchanym basenie chłopcy, na oko, kilkunastoletni. Łobuzy straszne.  Często wpadali do swojego wujka, a twojego sąsiada. Widać było, że są mocno zżyci. Dzięki nim, ogród z tej strony domu był tym, najbardziej żywym. A sąsiad? 



Z pewnością nieprzeciętny. Choć to nie jedyny biały kruk wśród osób,  z którymi przyszło ci sąsiadować. Kawaler, w wieku około pięćdziesięciu lat, dzięki czemu awansował już chyba na wyższe stanowisko  starego kawalera? Mimo dość znacznej różnicy wieku, nigdy nie dał tego odczuć. Żadnej wyższości. Zawsze wesoły, uśmiechnięty, na luzie, którego pozazdrościłby mu niejeden nastolatek. Człowiek, chyba, zadowolony z życia. I ta jego  nasza cudowna gwara… No coś pięknego! Tego podrobić się nie da. Nie ma opcji. 


Przebywając na balkonie, częściowo wychodzącym na jego ogród, zawsze brałaś pod uwagę, że za chwilę możesz zostać wyrwana do odpowiedzi. Wykrzykując twoje imię w sposób, który nie pozostawiał wątpliwości, przez kogo jesteś poszukiwana, dawał ci naprawdę masę radości. Przypominałaś sobie natychmiast, że dom w którym mieszkasz, jest twoim miejscem na ziemi. Niepowtarzalnym, jedynym w swoim rodzaju. I całe te Dubaje mogą się schować.

Tak było i tym razem. Po serdecznym przywitaniu i energicznym machaniu do siebie górną kończyną, co stanowiło tu niejako rytuał, ustaliliście aktualne kwestie dotyczące zwisającego między waszymi domami kabla. Po kwadransie debaty, co też z tym fantem zrobić, usłyszałaś wreszcie niestandardowe mocno pytanie:
 –    ,,A tyś (tu imię) to się hajtneła z miłości, czy jak?’’
 – ,,Miłości? Dla pieniędzy, wiadomo!’’ –  odpowiedziałaś najgłośniej jak potrafiłaś. Uśmiechnięta do granic możliwości z wiaderkiem pod pachą, mogłaś już opuścić uprzątnięty przed momentem taras W tle słychać było już tylko gromki śmiech sąsiada. I to właśnie było fantastyczne. Co bowiem lepszego można sobie wyobrazić w relacji, z kimś na dobrą sprawę całkiem nam obcym? Jedyne co nas przecież łączy to fragment płotu i gałęzie, które mimo że wyrastające z drzewa po twojej stronie, strącały liście na sąsiedni już ogród. W całej tej rozmowie tej nie było nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że była ostatnią…






Kiedy dowiedziałaś się, że Jego już nie ma. Długo myślałaś, że to żart, w dodatku kiepski. Tacy ludzie przecież nie umierają. Smutni tak, ale pełni życia? Co to ma w ogóle znaczyć!


***

Jak teraz wyglądać będą letnie poranki? Z pewnością spokojniej. Ale czy o taki spokój ci chodzi? Już same święta były potwornie przygnębiające. Każde wyjrzenie za okno, w tę nieszczęśliwą teraz stronę, kończy się chwilą nostalgii. A kiedyś tak chętnie patrzyłaś przez nie, wiedząc że zaraz możesz  być świadkiem czegoś ekstremalnie zabawnego, czy po prostu wprawiającego cię w dobry nastrój. Ludzie, którzy przewijali się przez ten dom, dawali wrażenie alternatywnego świata. Zawsze mieli czas na wspólne posiadówy pod gołym niebem, zabawę przy muzyce po późnych godzin wieczornych. Naprawdę cieszyli się życiem. Teraz, zgaszone wiecznie światło – tyle po Nim zostało. No i wiele lat wspomnień. Fajnych, naprawdę fajnych. Gdybyś wiedziała, zostałabyś wtedy na tym cholernym balkonie trochę dłużej…

Brak komentarzy: