poniedziałek, 7 stycznia 2019

Słodka zemsta



Jest piękne, grudniowe popołudnie. To znaczy piękne, to ono może i było. "Pogoda" popsuła się wraz z chwilą, gdy znalazłaś soczyste usta odbite na koszuli swojego męża. Jako wspaniałomyślna żona chciałaś ją standardowo uprać, tym bardziej że święta tuż-tuż. Ale być może nie powinnaś panikować. To zwyczajnie może być przecież ślad po twojej własnej szmince… Nie! Ty nigdy nie malujesz się czerwoną pomadką. Wyglądasz wtedy jak prostytutka. Ta myśl zatrzymała się w Twojej głowie na dłuższą chwilę. Aaa więc jej właścicielką może być jakaś panna lekkich obyczajów? Tak czy inaczej, zdrada to zdrada! Twoja wściekłość miesza się z rozpaczą, wycofanie graniczy z szaleństwem. Nie obchodzi cię, czy był to pojedynczy incydent, czy półroczny romans. Czy płacił jej, kupował prezenty, czy być może był do seksu zmuszany. Taa, jasne. Chcesz go zabić. Jego i ją. Jak szaleć to szaleć.


Po wypiciu trzech lampek wina i zużyciu pięciu paczek higienicznych chusteczek, postanawiasz że najwyższy czas, obmyśleć plan zemsty. Jako zodiakalnego barana, cechuje cię olbrzymia kreatywność i jeszcze większa mściwość. Na jego nieszczęście - bo to od niego chcesz rozpocząć wyrównywanie rachunków. Z tą żmiją, kimkolwiek ona jest, policzysz się później.


Na początek wysyłasz maila do jego szefa z zapytaniem, czy mąż jest jeszcze pracy? Od dwóch godzin nie odbiera telefonu, nie odpowiada na smsy. Martwisz się bardzo, dawno powinien być już przecież w domu. Zupełnie przypadkowo załączasz całą korespondencję małżonka z jego najlepszym kolegą z pracy. Zupełnie przypadkiem też okazuje się, że w głównej mierze dotyczy ona samego przełożonego, nazywanego przez nich pieszczotliwe "Królem oblechów" i "Moczymordą". Kiedy pozbawiłaś już męża, najprawdopodobniej pracy i najlepszego przyjaciela, możesz przejść dalej. Padło na pobuszowanie na jego portalu społecznościowym. Pierwsze co robisz, zmieniasz zdjęcie profilowe, na bardziej odpowiednie – "Robert na klozecie" (imię zmienione celowo). O tak, od razu lepiej. Wysyłasz też kilka wiadomości o dwuznacznym podtekście do jego kolegów i znajomych, tylko płci męskiej, rzecz jasna. Wreszcie, nie myśląc zbyt długo, wyruszasz w miasto. Trochę wypiłaś, zamawiasz więc taksówkę. Wypłacasz wszystkie środki ze wspólnego konta, za co kupujesz sobie kilka drobnych prezentów. Futro o jakim zawsze marzyłaś, dwadzieścia par szpilek włoskiej firmy i bardzo gustowną złotą kolię wysadzaną uroczymi diamencikami. Tym sposobem, odłożone na nowy samochód pieniądze, odeszły w zapomnienie. Usprawiedliwiasz się nieco. W razie awarii jego grata, zawsze będzie mógł przecież skorzystać z działającej w mieście, jeszcze póki co, linii autobusowej.


Po powrocie do domu, jeszcze go nie zastałaś. Opadasz na kanapę. Zakupy są jednak bardzo męczącym zajęciem, nie jednak bardziej, niż sama zemsta. Słodka zresztą. Otwierając drugie wino myślisz, że i tak potraktowałaś go zbyt łagodnie. Spokojnie, jutro przecież też jest dzień! *





* Historia rzecz jasna nieprawdziwa :) napisana na potrzeby pewnego konkursu, w którym na dodatek okazała się zwycięska. Fantazja trochę mnie poniosła, ale może to i dobrze - będzie bowiem przestrogą dla mojej prawdziwej (najukochańszej, najcudowniejszej, najwspanialszej) drugiej połówki.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jestem pod wrażeniem sposobu postrzegania rzeczywistości która nas otacza.

(NIE)ZŁY BELFER pisze...

Bardzo dziękuję za dobre słowo w kierunku mojego tekstu :)