sobota, 26 stycznia 2019

W szponach mafii


Myślałaś, że to będzie trwało wiecznie. A tu trzy tygodnie minęły jak z bicza strzelił. Wszystko co dobre szybko się kończy. Ale od początku... namiary na pośrednika ruchomości lub inaczej dilera dostałaś od znajomego. Na mieście mówią na niego ''doktorek''. Porządny gość, mimo że pracuje dla mafii medycznej. Ta ściśle współpracuje z kolejnym podgangiem - farmaceutycznym. I to właśnie do ich siedziby, udałaś się na wielkim głodzie.  Odczuwałaś go jak najprawdziwszy ból. Zależało Ci na szybkim sfinalizowaniu transakcji. Półtorej stówy za dwadzieścia działek. Dobra cena, pomyślałaś. Szara strefa, a wystawia faktury? Dziwne!



Po powrocie do domu, tak szybko ściągałaś buty, że zapomniałaś o obecnej w twoim życiu kontuzji. Jak najszybciej chciałaś zapoznać się z jakością towaru. O pomoc poprosiłaś swojego ukochanego. Co jak co, ale samemu to strach wbić pierwszą w życiu igłę. Zdecydowanie lepiej poprosić o to zaufaną osobę. Tak przynajmniej myślałaś. Tym sposobem, wciągnięty w proceder został twój osobisty mąż. Nie zastanawiając się długo, dźgnął cię tak szybko, że nie zdążyłaś nawet kwiknąć. Piekący ból utrzymywał się przez około cztery godziny. Będąc pewną, że to norma (nigdy wcześniej nie przyjmowałaś tego specyfiku) nie narzekałaś. Powtarzałaś sobie w myślach: pocierpię, a radość i euforia przyjdzie pewnie lada chwila. Zamiast niej pojawił się jednak ogromny guz i jeszcze większy siniak. Z każdym kolejnym dniem był coraz bardziej interesujący. Wszystkie kolory tęczy. Ładniutki, naprawdę. 



Wiedząc o tym, że małżonek nadaje się do podawania  prawie-narkotyków, tak jak ty do gotowania sznycli po wiedeńsku, postanowiłaś wziąć sprawy w swoje ręce. Dosłownie. Wybiła godzina zero. Wyciągnęłaś więc drugą dawkę, szczelnie do tej pory zamkniętą w opakowaniu. Ręce trzęsły ci się tak, jakbyś od wielu, wielu lat była miłośnikiem niskoprocentowych napojów wyskokowych. A to przecież zupełnie nie tak! Po odmówieniu dziesiątki różańca postanowiłaś w końcu dokonać samego aktu wkłucia. Brzuch był w szoku, ale nawet nie pisnął. Akcja trwała około dziesięciu minut. Prawie kwadrans, a wczorajsze trzy sekundy, to diametralna różnica. Galaretowate ręce jeszcze długo dochodziły do siebie. Ale śladu żadnego! I tak właśnie odkryłaś w sobie talent. Po około tygodniu koleżanka zapytała nawet, cię dajesz już zastrzyki sąsiadkom. Ha! Wieści szybko się rozchodzą. 



Najbardziej zdumiewające jest to, że dotąd nie mogłaś na strzykawkę nawet patrzeć. Pobieranie krwi zawsze wiązało się z koniecznością przekręcania głowy niczym sowa. A tu proszę. Jak mus to mus. Mało tego, stało się to nawet przyjemnym nałogiem. Teraz czegoś ci brakuje, ewidentnie. A po uśmierzającej ból substancji ani śladu. Nie pozostaje nic innego jak znów odwiedzić doktorka lub przejść na odwyk.

Brak komentarzy: