Jest piękne, grudniowe popołudnie. To znaczy piękne, to ono może i było.
"Pogoda" popsuła się wraz z chwilą, gdy znalazłaś soczyste usta
odbite na koszuli swojego męża. Jako wspaniałomyślna żona chciałaś ją
standardowo uprać, tym bardziej że święta tuż-tuż. Ale być może nie powinnaś
panikować. To zwyczajnie może być przecież ślad po twojej własnej szmince… Nie!
Ty nigdy nie malujesz się czerwoną pomadką. Wyglądasz wtedy jak prostytutka. Ta
myśl zatrzymała się w Twojej głowie na dłuższą chwilę. Aaa więc jej
właścicielką może być jakaś panna lekkich obyczajów? Tak czy inaczej, zdrada to
zdrada! Twoja wściekłość miesza się z rozpaczą, wycofanie graniczy z
szaleństwem. Nie obchodzi cię, czy był to pojedynczy incydent, czy półroczny
romans. Czy płacił jej, kupował prezenty, czy być może był do seksu zmuszany.
Taa, jasne. Chcesz go zabić. Jego i ją. Jak szaleć to szaleć.
Po wypiciu trzech lampek wina i zużyciu pięciu paczek higienicznych
chusteczek, postanawiasz że najwyższy czas, obmyśleć plan zemsty. Jako
zodiakalnego barana, cechuje cię olbrzymia kreatywność i jeszcze większa
mściwość. Na jego nieszczęście - bo to od niego chcesz rozpocząć wyrównywanie
rachunków. Z tą żmiją, kimkolwiek ona jest, policzysz się później.
Na początek wysyłasz maila do jego szefa z zapytaniem, czy mąż jest
jeszcze pracy? Od dwóch godzin nie odbiera telefonu, nie odpowiada na smsy.
Martwisz się bardzo, dawno powinien być już przecież w domu. Zupełnie przypadkowo
załączasz całą korespondencję małżonka z jego najlepszym kolegą z pracy.
Zupełnie przypadkiem też okazuje się, że w głównej mierze dotyczy ona samego
przełożonego, nazywanego przez nich pieszczotliwe "Królem oblechów" i
"Moczymordą". Kiedy pozbawiłaś już męża, najprawdopodobniej pracy i
najlepszego przyjaciela, możesz przejść dalej. Padło na pobuszowanie na jego
portalu społecznościowym. Pierwsze co robisz, zmieniasz zdjęcie profilowe, na
bardziej odpowiednie – "Robert na klozecie" (imię zmienione celowo).
O tak, od razu lepiej. Wysyłasz też kilka wiadomości o dwuznacznym podtekście
do jego kolegów i znajomych, tylko płci męskiej, rzecz jasna. Wreszcie, nie
myśląc zbyt długo, wyruszasz w miasto. Trochę wypiłaś, zamawiasz więc taksówkę.
Wypłacasz wszystkie środki ze wspólnego konta, za co kupujesz sobie kilka
drobnych prezentów. Futro o jakim zawsze marzyłaś, dwadzieścia par szpilek
włoskiej firmy i bardzo gustowną złotą kolię wysadzaną uroczymi diamencikami.
Tym sposobem, odłożone na nowy samochód pieniądze, odeszły w zapomnienie.
Usprawiedliwiasz się nieco. W razie awarii jego grata, zawsze będzie mógł
przecież skorzystać z działającej w mieście, jeszcze póki co, linii
autobusowej.
Po powrocie do domu, jeszcze go nie zastałaś. Opadasz na kanapę. Zakupy
są jednak bardzo męczącym zajęciem, nie jednak bardziej, niż sama zemsta.
Słodka zresztą. Otwierając drugie wino myślisz, że i tak potraktowałaś go zbyt
łagodnie. Spokojnie, jutro przecież też jest dzień! *
* Historia
rzecz jasna nieprawdziwa :) napisana na potrzeby pewnego konkursu, w którym na
dodatek okazała się zwycięska. Fantazja trochę mnie poniosła, ale może to i
dobrze - będzie bowiem przestrogą dla mojej prawdziwej (najukochańszej,
najcudowniejszej, najwspanialszej) drugiej połówki.
2 komentarze:
Jestem pod wrażeniem sposobu postrzegania rzeczywistości która nas otacza.
Bardzo dziękuję za dobre słowo w kierunku mojego tekstu :)
Prześlij komentarz