niedziela, 12 marca 2017

Kiedy bal przebierańców budzi lęk

Dzięki Bogu okres karnawału już na nami. Nie muszę znów przez dłuższy czas obawiać się, że lada dzień społeczność nauczycielską obiegnie informacja: ''Za tydzień w naszej szkole odbędzie się super, ekstra, mega wielkie wydarzenie'' – bal przebierańców. Może to bowiem pociągać za sobą skutki, o których się nam nawet nie śniło. Ogólnie sama idea zabawy jest całkiem, całkiem. Dzieciaki mają okazję wcielić się w postać tego, kim chciałyby kiedyś zostać lub co przeciwnie, jest marzeniem niedoścignionym. Ciężko w dorosłym życiu zostać przecież na przykład Syrenką czy Żółwiem Ninja, prawda? Choć przy dzisiejszych cudach techniki i zaburzeniach natury psychicznej niektórych jednostek? Kto wie...

 
Niemniej jednak impreza tego typu to dla dzieci sama radość. Każdy z nas chyba je lubił, czekając z niecierpliwością kiedy będzie mógł wreszcie wrzucić na siebie fatałaszki Kapturka, czy umazać się farbami niczym Rambo. Ja sama dobrze wspominam tamte czasy. No może z pominięciem przedszkolnego balu przebierańców, pierwszego notabene w życiu. Otóż w latach, gdy stroje dla dzieci nie były tak dostępne jak teraz, moja Mama (na marginesie najcudowniejsza na świecie) postanowiła, bym w tym wyjątkowym dniu stała się..Biedronką. Podnoszenie rąk powodowało, że i Biedronka dźwigała skrzydła chcąc odlecieć jak najdalej od miejsca, gdzie odbywała się zabawa. Moje załamanie wzmagał fakt, że otaczały mnie same Księżniczki. Piękne stroje, fantazyjnie upięte włosy, korony na głowie. Żadna z nich nie miała wielkich czarnych kropek, które przy każdym ruchu unosiły się góra – dół. Ależ ja byłam wtedy zrozpaczona! Czarna otchłań normalnie.

Z biegiem czasu, zaczęłam patrzeć na to inaczej. Poczułam dumę, że tylko ja jedyna byłam tam niepowtarzalna i wyjątkowa. Żadna Królewna nie ma przecież szans z dziarską Biedroną. W tej chwili dodatkowo myślę sobie, że to był pewnego rodzaju znak na przyszłość. Zawsze sama wytyczałam sobie szlaki, nie bazując na rówieśnikach. Mimo, że przyjaciół, czy znajomych w moim życiu nigdy nie brakowało, nie chciałam ich ślepo naśladować. Kolejne zabawy karnawałowe były już samą przyjemność. Jako ''prawie'' dorosła mogłam sama decydować kim będę w tym roku, a za kogo za żadne skarby się nie przebiorę. 

Przenosząc się do czasów współczesnych, kiedy to obserwuję tańce Robotów i Klaunów z perspektywy belfra stwierdzam, iż poza tym że na Księżniczki patrzę z pożałowaniem, to od jakiegoś czasu imprezy te ponownie napawają mnie lękiem. Jak to możliwe? Patrząc kilka lat wstecz, w trakcie jednej z karnawałowych zabaw w naszej szkole doszło do istnej tragedii. Z perspektywy dzieciaków dużej, z mojej osobistej – ogromnej. Szanowny Pan DJ nie dotarł na miejsce w terminie i godzinie przewidzianych umową. Konieczne było zatem, by oddelegować kogoś z funkcji wychowawcy na operatora sprzętu muzycznego. Maszyna losująca zatrzymała się przy moim nazwisku. Można powiedzieć, że to pestka. Być może, ale dla kogoś kto jest w stanie pomylić płytę CD z winylem? Oprawa muzyczna jest mi mi tak bliska, jak polityka gospodarcza Kości Słoniowej. Ale, że co... ja sobie nie poradzę? Dawać mi ten sprzęt!


Wszystko szło raczej poprawnie, nie licząc faktu, że co trzeci kawałek leciał Stachursky. Największe problemy zaczęły się jednak wtedy, kiedy dzieciaki zorientowały się, że istnieje coś takiego jak ''piosenki na życzenie''. Co chwila jakiś Pirat, Pszczółka, czy Spiderman podchodzili błagając o puszczenie ich hitów. Matko i córko... ile ja się naszukałam tych cholernych One Direction i ''Ona tańczy dla mnie''! Kiedy wybiła pora, że mogłam odpalić ''To już jest koniec'' byłam szczęśliwsza niż finaliści Mam Talent. Bóg istnieje, wysłuchał mych modlitw skutecznie zagłuszanych przez ledwo zipiące głośniki. Wyszłam z sali gimnastycznej o własnych siłach. Uznanie, jakie wówczas zdobyłam ciągnęło się za mną jakiś czas. Skutkiem ubocznym o dziwnej dwubiegunowości była z kolei utrata słuchu. Na jakieś dwa dni. Nie jest to bowiem pożądany stan ze zdrowotnego punktu widzenia, ale nie słyszeć jakiś czas rozwrzeszczanych na przerwach nieletnich to niewątpliwa ulga.

Brak komentarzy: