wtorek, 14 marca 2017

Misja ''Chamstwo w państwie'', czyli jak uczyć dobrych manier

Jeśli ktoś uważa, że najtrudniejsze dla belfra jest wyrobienie u nieletnich nawyku trzymania się w liniaturze zeszytu, wyjaśnienie powodów dlaczego woda zmienia swój stan skupienia, czy przedstawienie sposobu skracania ułamków - jest w błędzie. Po prostu. Myli się również ten, kto sądzi że wykucie stu dat związanych z historią Polski, czy dwustu pięćdziesięciu nowych słów po angielsku to największa trudność na jaką napotykają nieletni. Otóż nie. Największe braki wychodzą u nich z reguły około 8:00. Dlaczego? Rozwiązanie tej zagadki jest banalnie proste.

Lekcje najczęściej rozpoczynają się właśnie o tej porze, można by stwierdzić porze magicznej. Bo jak inaczej nazwać sytuację, gdy uczniowie z nieposzlakowaną opinią w szkole, bardzo dobrymi wynikami w nauce, laureaci licznych konkursów, sportowcy roku, ministranci, czy wreszcie dzieciątka z anielskim uosobieniem (o czym zapewniają rodzice) nie kojarzą znaczenia wyrażenia ''Dzień dobry''. Istna magia, prawda? Jak widać, akurat ten zlepek słów jest dla nich nader trudny do zrozumienia, opanowania, a następnie wyartykułowania w sytuacjach, które tego wymagają. I można by tak przejść obojętnie łudząc się, że może mimo naszych sporych rozmiarów, Jacuś najzwyczajniej w świecie nas nie zauważył, a Agatka ma akurat chorą krtań. Można... ale czy po to studiowało się tyle lat, by udawać teraz osobę z wadą słuchu? O nie, do noszenia aparatu jeszcze się nie kwalifikuję. Wzrok może mam i kiepski, ale uszy bardzo czyste i zadbane.

W związku z tym, jak na Niezłego Belfra przystało, nie myśląc za dużo przystąpiłam do misji ''Chamstwo w państwie''. Zadanie mające na celu zlikwidowanie chamstwa w murach szkolnych wielokrotnie było już podejmowane, również i przeze mnie. Przyznam ze skruchą, że z kiepskimi efektami. Do tej pory stosowałam jedynie metodę wyjścia z inicjatywą i przywitanie ucznia jako pierwsza (z wymowną miną, której nie jestem w stanie tutaj zaprezentować – Word ma jednak swoje ograniczenia). Miało to spowodować zażenowanie nieletniego i mocne postanowienie poprawy. ''Dzień dobry'' następnego dnia powinno wystrzelić z jego ust szybciej, niż to się dzieje w karabinie maszynowym. Niestety, po ''przebadaniu'' połowy szkoły wyciągnęłam wniosek, iż tylko niespełna 5% uczniów zostało wyleczonych. Reszta, pozostając nadal cierpiącą na brak poszanowania dorosłych, zaczęła dodatkowo zarażać tym innych. Nie było więc wyjścia. Konieczne okazało się wdrożenie planu Be.

Pierwsza metoda to tzw. ''Gumowe ucho, baczne oko''. Dyżurujący belfer ma za zadanie uważnie słuchać padających, bądź nie padających w jego kierunku powitań. Następnie konieczne jest zapamiętanie twarzy nieletniego, przyporządkowanie go do danej klasy i udanie się do konkretnej już sali od razu po dzwonku. Należy zabrać ze sobą coś w intensywnym jednorodnym kolorze, może to być przykładowo duża niebieska kartka. Kartonik należy przysunąć na odległość około 20-30 cm od twarzy badanego i zadać pytanie jaki kolor widzi. Jeśli okaże się, że uczeń rozpoznaje barwę właściwie, diagnoza jest tylko jedna: wzrok dobry. Wówczas można już z czystym sumieniem przejść  z delikwentem do pogadanki, tak by i pozostała część klasy (zszokowana tym, że mogą zostać kiedyś sprawdzani pod kątem ewentualnej wady wzroku, czy daltonizmu) zapamiętali kiedy i w jaki sposób się witamy. Mam nieraz wrażenie, że w domu nikt nigdy nie tłumaczył im również komu się kłaniamy, wydłużam więc pogadankę o wszystkie te osoby: nauczyciele uczący i nieuczący ich aktualnie, pani woźna, panie kucharki, panowie konserwatorzy i wszyscy inny dorośli w szkole i poza nią). Na zakończenie wymieniam powody, dlaczego w ogóle mówi się ''Dzień dobry'', o czym świadczy nieznajomość tego sformułowania i co grozi za niedopełnienie tej grzecznościowej zasady. Można opuścić salę. Misja wykonana.

Drugim rewelacyjnym sposobem okazała się metoda ''ZZZ – Zaczepić, zapytać, zdezorientować''. Ta metoda, również wywodzi się ze stosowanej przeze mnie ''pedagogiki szoku''. Najlepiej sprawdza się w czasie przerw, wtedy dzieciaki często przebywają w większych grupkach. Polecam podchodzenia do kilkuosobowych paczek, gdyż powtarzanie tych samych zwrotów do pojedynczych jednostek może skończyć się trwałą utratą głosu. Zadajemy wówczas proste pytania, dla przykładu: ''Czy my się znamy?'', ''Czy kojarzycie mą skromną osobę?'', ''Czy my się już kiedyś nie widzieliśmy?'' Można też skorzystać ze sloganów zapoznawczych, jak chociażby ''Miło mi Was poznać'', ''Nazywam się...a Wy?'', ''Skąd przyjechaliście, na jak długo?''
Na trwałe efekty jak wiadomo, trzeba poczekać. Jednak póki co - pięknej dla mych uszu melodii o poranku nie ma końca. Nie mogę się doczekać, kiedy zacznę program ''Proszę, dziękuję, przepraszam''.

1 komentarz:

Hanka pisze...

Ciekawe pomysły! Dzięki za inspiracje :) metodę "ZZZ" stosuję niemal codziennie, niestety bez lepszych efektów :/