sobota, 25 marca 2017

''Wokal roku''

Nie martwię się już o oświatowo-niepewny los. Mogę zostać na przykład politykiem, jak to Ktoś mi wczoraj zasugerował, lub księdzem - na co wpadłam sama, ot tak. Obie fuchy wiążą się z koniecznością przemawiania przed tłumem: przyszłych wyborców, czyli baranów (opcja pierwsza), owieczek, czyli wiernych (wariant drugi). Ja póki co, mam do czynienia tylko z gatunkiem będącym najlepszym kumplem Shreka, oczywiście w liczbie około dwudziestu-trzydziestu. Na co dzień. Zwykłe lekcje, czyli oświatowe wystąpienia publiczne, wersja standard - nie robią już na mnie tego wrażenia, co jeszcze kilka lat temu. Od czasu do czasu zdarza się jednak występować przed stadkiem liczącym około czterysta sztuk. I to jest prawdziwe wyzwanie!
 
Prowadzenie akademii, w której uczestniczy osiemset oczu, to survival dla wszystkich kategorii nauczycieli, nawet dla belfrów-weteranów. I mnie niedawno, po raz kolejny spotkał ten zaszczyt. Ile ja się przed tym kwiatków nawycinałam. Ile szpilek nawbijałam. A włosów ile wyrwałam, tak by każde zaangażowane dziecię wiedziało, za co odpowiada. Niezliczone ilości. I tak z odciskami na palcach i przerzedzonym włosem przystąpiłam do ostatecznego działania. Mikrofon w dłoń i do dzieła.

 
Początkowo wszystko jak zwykle idzie gładko. Nieletni są jeszcze zszokowani tym, gdzie i po co się znaleźli. Każda kolejna minuta, jakby ją zważyć - staje się coraz cięższa. Wystąpienia dzieciaków i nauczycieli przeplatają się. Audytorium jest coraz  marudniejsze, głośniejsze. Uciszanie ich, zabawianie, upominanie i tak na przemian. Horror gorszy niż te w dzieciństwie oglądane przez palce. Po dwóch godzinach koordynowania tańców, śpiewów, zabaw dla klas, czuję już... niewiele. Saharę w ustach i zakwasy w nogach - zrobiłam chyba z pięć kilometrów w linii prostej. Co gorsza, nie tylko nogi, ale i mikrofon odmawia posłuszeństwa. Słychać mnie jakby coraz ciszej i ciszej. Nie dał rady. Nie rozumiem tylko co się stało? Mój głos go zawstydził czy jak? Czyżby dawno nikt nie potraktował go takimi decybelami? Mięczak. No nic, trudno. Dobrze, że mógł zastąpić go brat bliźniak. I tak zmierzając do końca uroczystości przekazuję pałeczkę przedstawicielom samorządu uczniowskiego. Był to ostatni punkt bardzo rozbudowanego scenariusza. Nader chyba, za co biję się w pierś.
 
Jak co roku, w murach naszej szkoły odbywa się rozdanie nagród specjalnych. To coś na kształt Oscarów - dla najbardziej wyróżniających się uczniów i nauczycieli. Mamy możliwość głosowania na nieletnich. Oni na nas, ale i na siebie wzajemnie. Super sprawa! Po ogłoszeniu wyników dla najlepszych uczniów w całej gamie różnych kategorii, przychodzi pora na kategorie dla belfrów. Wtedy to dopiero, zresztą jak co roku - serce bije mocniej, a nogi zaczynają drżeć. Ciekawość zżera Cię a propos tego, czy dzieciaki Cię w ogóle dostrzegają. Zaraz dowiesz się też, kim ewentualnie jesteś w ich oczach. Muszę przyznać, że tegoroczne Oscary były dla mnie szczególnie udane. Nominacje w dwóch na pięć kategorii. I to te dla mnie najbardziej pożądane, mianowicie: Sierżant Roku i Wokal Roku. Pierwszy tytuł przeszedł mi koło nosa. Jednak zeszłoroczna nominacja w kategorii Wokal,  tym razem zakończyła się zwycięstwem! Wyjście belfra na środek, odbiór nagrody, to w  pewnym sensie porównywalne ze strzeleniem przez piłkarza decydującego gola lub opatentowaniem nowego sprzętu przez inżyniera. Po prostu coś co robisz przez dłuższy czas, nad czym pracujesz więcej, iż jest to przewidziane w umowie -  ma szanse zakończyć się sukcesem. Natężenie wrzasków i ilość oklasków również powinny dać do myślenia.
 
Mi dały. (Nie)zły belfer nie jest bezbarwny! Jest jakiś. Okazuje się, że jego niestandardowe metody są zauważalne. Być najgłośniejszą w szkole. Tą której upominanie, zwracanie uwagi jest słyszalne, która wbija szpile, nęka dzieciaki, by sprowadzić je na dobrą drogę. Marzenie :) Ogromną radość sprawiły mi ich brawa, uśmiechy i gratulacje. Po uroczystości musiałam co prawda podjechać do apteki, by wykupić połowę asortymentu: medykamentów wspomagających głos, proszków na ból głowy, kompletu plastrów. Straciłam kilka paznokci, włosów, ale zyskałam kopa do działania! Popracuję jeszcze nad nękaniem i być może w przyszłym roku z akademii wyjdę jako Sierżant?

Brak komentarzy: