Mimo
obligatoryjnie zalecanych, a jednak nie noszonych
okularów (może dla dzieciaków to i lepiej) korzystając z portali
społecznościowych, pozwoliłam sobie dostrzec pewne, mające dwa oblicza -
zjawisko.
Jeden
z biegunów, dotyczy egoizmu nazwanego przeze mnie skrajnym. Mający tę
przypadłość, operują w swojej głowie jak sądzę stwierdzeniami typu:
''to ja jestem najważniejszy", ''będę
zaspokajał tylko własne potrzeby'' (a jeśli już z kimś jestem, to tylko z
tym, kto swoim zachowaniem nie będzie kolidował z moimi ''widzimisie'').
Efektem może być przyjęcie postawy wiecznego singla z całą gamą
''koleżanek'' do wyboru w
zależności od potrzeb lub wejście w rolę nad wyraz zadbanej kobiety ze
świadectwem
ukończenia gimnazjum, która żyje w przekonaniu o konieczności
dopasowania
koloru tipsów do torebki lub baa.. samochodu. Egoistą skrajnym jest też z
pewnością niemal mieszkający na siłce smerf osiłek, z całą
galerią zdjęć z pompowni, czy obieżyświat bez własnego M1,
któremu pomimo
podwójnej już osiemnastki nie udało się jeszcze wyfrunąć z rodzinnego
gniazda. Wszystkich ich, łączy chyba jedno - brak
refleksji nad pobytem na Ziemi, nie licząc zafiksowania na jednej z
''dziedzin życia''. Co jednak, gdy koleżanki nie będą już tak chętne
jak kiedyś? Lub gdy firma bogatego dotąd faceta splajtuje i z nowych
bucików nici, czy góra sznurówki? Co w sytuacji, gdy mięśnie pozostaną
już tylko twardym
wspomnieniem? Wreszcie, co jeśli Unia Europejska upadają,c zamknie
granice i jedynym
miejscem na melanż pozostanie Ciechocinek? Boże... zapomniałam o matkach
Polkach, których liczne potomstwo znamy lepiej niż pociechy celebrytów,
a
to wszystko za sprawą dziennej dawki fotek z konsumpcji kaszki na
śniadanie, startego jabłuszka na obiad i paróweczek z szynki na kolację.
Maciuś w pewnym momencie dość będzie miał kaszek, zamieni je pewnie na
schabowego, lecz w innym już domu, z inną kobietą, której piersi miały
będą dla niego zupełnie inne znaczenie niż Twoje..mamo. Co wtedy? Czy
mąż zgodzi się na selfi z papką z jabłuszka?
Drugi
wymiar
tego, utrzymajmy to górnolotne stwierdzenie - zjawiska (znanego notabene
od dawna w psychologii i socjologii) szczurzych wyścigów. Szczurek
jeden, drugi, trzeci kończy studia jedne, drugie, trzecie, pracuje na
etacie, dwóch, trzech, budzi się po jednej, dwóch, trzech dekadach z
nerwicą, nadwagą, cukrzycą typu II, zamiłowaniem do kielicha bez
marudzącej ślubnej, która jednak mogłaby podać przysłowiową szklankę
wody w czasie grypy. Na dzieci też nie było wolnego kwadransa, więc
problem z podziałem majątku sam się rozwiąże, gmina będzie zadowolona. I
tak gryzoń całe życie gonił za pieniędzmi tracąc zdrowie, a na łożu
śmierci oddałby je wszystkie, by zdrowie to odzyskać. O ironio...
I
tak dumam sobie, nie wiem bowiem w której grupie za żadne skarby nie
chciałabym się znaleźć. I tak drugi raz zahaczam o myśl, czy przypadkiem nie
jestem już członkiem którejś z nich? Albo.. czy nie dostanę od nich
zaproszenia lada dzień? A jak Twoja skrzynka na listy? Sprawdzałeś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz